Ten temat wpadł mi do głowy już jakiś czas temu, zapewne po tym jak ktoś z naszych rodaków doprowadził moją krew do wrzenia. Bujałam się z napisaniem tego felietonu, bo temat śliski jak zimowe drogi w Kanadzie. Czyli jak tu napisać by nie narobić do własnego gniazda. Wedle mojej życiowej zasady (wymyśliłam ją wczoraj), działaj a nie analizuj. Zapraszam Cię do czytania, znajdź wygodne miejsce, złap coś to picia i lecimy.

JA I MY POLACY

Gdy wpadłam do Anglii po raz pierwszy widziałam w każdym rodaku kogoś na kształt Supermena. Gdy słyszałam język polski zaczynałam czuć się bezpiecznie i spokojnie, wiedziałam, że są tu swoi. Teraz już wiem, że to całe rozradowanie brało się z tego, że mój angielski był wtedy grubo poniżej poziomu morza. Wiedząc, że ktoś zna oba języki czułam się swobodniej, bo myślałam, że mogę liczyć na pomoc. Już wtedy przypomniał mi się odcinek Ludwiczka, gdzie jego tata uświadomił go słowami: umiesz liczyć – licz na siebie. Z biegiem lat, słowa te weszły bardzo mocno w moją głowę i pomogły łatwiej zrozumieć niejedną chorą sytuację,

Dziś nie widzę już tego superbohatera. Nie zrozum mnie źle, nie wszyscy są kuzynami szatana. Nie wszyscy chcą Cię zrobić w ujka, ale niestety duża część tak. To jak z pudełkiem czekoladek , nigdy nie wiesz na jaką trafisz.

Gdy poznaję kogoś nowego daję kredyt zaufania, ale i duży procent nieufności. Nie jestem już taka jak byłam na początku mojej przygody z jUKej – głupia i naiwna. Nie szukam też jakoś nachalnie nowych relacji. Mam wielu polskich przyjaciół czy znajomych i ich uwielbiam<3 Moja polskość ma się dobrze. Oglądam czasem polskie programy, kupuję czasem w polskim sklepie (głownie kiszonki) i rozmawiam po polsku gdy nie muszę inaczej. Często marudzę i z dumą pielęgnuję „moją rację”, która jest najmojsza.

Poniżej przedstawię Ci negatywne i pozytywne typy naszej biało czerwonej emigry, które obserwowałam latami, ale też wyłapałam w historiach moich przyjaznych mordeczek.

KOLONIZATOR I OBOZOWICZ

Pracy szuka tylko tam gdzie obowiązuje biegły polski. Zakupy robi tylko//głównie w polskim sklepie. W domu ma zamontowany Cyfrowy Polsat (bardziej zaawansowany typ posiada nawet paszport Polsatu), ogląda tylko polską tv, brzydzi się inną. Do kina chodzi tylko gdy puszczają polskie produkcje, a za główny kulturalny cel stawia sobie zdobycie biletu na najnowszy film Patryka Wegi – wie, że nie będzie łatwo, bo one rozchodzą się szybciej niż klapki z bazarku. Przyjaciele- tylko Polacy! Nie cierpli Anglików, uważa wszystkich za gorszych od siebie. Mieszka na wyspach już kilkanaście lat, a chodzi z dzieckiem do lekarza czy urzędów by rozmawiało za niego.

FRIENDS WITH BENEFITS

Zna swoje prawa o wnioski, ulgi, dodatki i kasę lepiej niż własną rodzinę. Wie jak długo może pracować by dostać zasiłek, dodatek i by funty się same przelewały na konto. Nie legalizuje związku ze swoją kobietą. Tylko dlatego by ta była uznana za samotną matkę, a że bąbelki nie mają ojca – cóż. To nie jest typ człowieka, który korzysta z pomocy państwa żeby mu było łatwiej żyć. To jest pijawa, które ciągnie do póki może, do póki państwo nie zauważy, że jest robione w ujka i to bez wazeliny. Miejsce zamieszkania: CWANIAKOWO.

*

Kiedyś trafiłam do magazynu, gdzie 95% osób mówiło po polsku. Gdy tam szłam, jeszcze nie wiedziałam, że trafię do (znanego z opowieści) – polskiego obozu pracy. Po całym dniu przerzucania walizek. Pakowania je w jakieś ozdobne pudełka, by ktoś kto zapłacił za nie majątek nie kapną się, że były składowane w syfie piwnicznym – miałam serdecznie dość! Oczywiście, że byłam wykończona – w końcu to praca fizyczna, ale! Kobiety które tam pracowały ze mną, były właśnie idealnym przykładem wyżej wspomnianego typu. Zostałam obśmiana i wzięta za nieogara życiowego i ogólnie jakąś niedorajdę, ponieważ powiedziałam, że ja tu przejściowo i szukam pracy na stałe, takiej z kontraktem. Babki wyjaśniły mi, że TYLKO praca przez AGENCJĘ! Dokładnie wiedziały ile dni trzeba pracować, a ile nie, by dostać dodatek do mieszkania, do życia, do dzieci i do bycia pijawką. Pomijam już fakt, że angielski tych pań był na poziomie „basic english”, ale znajomość przepisów, co najmniej na poziomie magistra prawa! Wyszłam po ośmiu godzinach i już tam nigdy nie wróciłam. Byłam wkurwiona i jednocześnie w szoku , bo jak można kogoś zjechać tylko za to, że chce żyć uczciwie?

EGZAMINATOR ANGIELSKIEGO

Nie wiem skąd u nas, Polaków, ten dziwny nawyk oceniania innych, oceniania siebie i zaniżania własnej wartości czy umiejętności. Uważam, że prawie każdy był w tym mistrzem, albo co gorsza, dalej nim jest.

Muszę Ci się przyznać, że bałam się mówić przy rodakach. Ja się WSTYDZIŁAM. Gdy tylko otwierałam usta, rosła mi masywna gula w gardle. Mówiłam dziwnie i z masą błędów. Wszystkie facjaty momentalnie zmieniały się w twarze moich byłych nauczycielek angielskiego, a na każdej malowało się piękne „ja pier…”.

Dziś jest zupełnie inaczej. Jak już pisałam kiedyś, robię stale ogrom błędów, ale mam to gdzieś. Śmieję się sama z siebie i staram się zapamiętywać, gdy ktoś mnie poprawi. Mało tego, doceniam to – bo dzięki temu na drugi raz może wyjdzie to zdanie lepiej:) Wiem, że sporo osób ocenia – nie rozumiem tego i chyba nigdy nie zrozumiem! Powód? Jedyne co przychodzi mi do głowy- karmienie swoich kompleksów.

*

Kilka razy na lotnisku miałam sytuację, gdy załoga szukała kogoś kto mówi po angielsku. Miało to miejsce zazwyczaj przed wejściem na samolot, a odprawą ostateczną. Wszyscy mieszkają kurde na wyspach, więc nie wierzę, że nikt nie zna nagle języka, którym musi się posługiwać na co dzień. Dwa razy przepychałam się z końca kolejki, by pomóc jakiejś starszej osobie, która nie kumała co do niej mówi babka z lotniska. Dasz wiarę, że byłam jedyną osobą która mówiła po angielsku? Skąd ta niepewność? Bo wątpię, by każdy był takim ujosławem polspolitym i nie chciał pomóc staruszce. Przecież nie jesteśmy Japończykami, którzy nie chcą mówić po angielsku, gdy nie opanowali go wystarczająco dobrze. Ba perfekcyjnie – bo oni są perfekcjonistami, ale nie my. No chyba, że to zawody w marudnictwie.

MARUDNIK POLSPOLITY

Zawsze ma najgorzej, zawsze jest pomijany, dyskryminowany, a w ogóle to wszystko dlatego, że jest POLAKIEM. Żyje w przekonaniu, że gdyby urodził się Brytyjczykiem, to on by teraz trzymał bata. Nie zgadza się ze zmianami, zanim jeszcze zostaną mu one przedstawione. Jest wiecznie niezadowolony, wiecznie zmęczony i wiecznie na nie. Marudzenie wsiąknęło w niego już tak głęboko, że nawet swoim wyglądem wqrwia innych ludzi. Nie cierpi swojej pracy, nie cierpi swojego mieszkania, nie cierpi swojego miasta. Ogólnie uważa, że tu nie ma co robić oprócz pracowania, zakupów i picia. Marudnik polspolity, to taka zmutowana wersja zwykłego Polaka, który hobbistycznie lubi czasem ponarzekać na życie. Nigdy z nim nie wygrasz, szkoda czasu. Zapamiętaj tylko tyle, ON MA ZAWSZE NAJGORZEJ.

MAGICZNY ZAZDROŚNIK

Ło Panie! Uwielbiam ten typ, bardzo popularny. Jest Twoim ziomeczkiem, powiernikiem i kompanem do póki masz tak jak on, a najlepiej jak masz GORZEJ. Gdy nie daj funt, Twój status się poprawi: dostaniesz lepszą pracę, kupisz mieszkanie (na kredyt oczywiście), kupisz auto czy pojedziesz na wakacje… Zaczyna się. Gadanie za Twoimi plecami, podanie do publicznej debaty, czy aby zdobyte przez Ciebie fundusze są legalne. Ograniczanie kontaktu, aż do ostatecznego zakończenia. Magiczny zazdrośnik zostawia sobie Ciebie w mediach społecznościowych, żeby mieć cały czas wgląd w Twoje życie. Nigdy nie wiadomo kiedy jego magiczne zaklęcia się spełnią, Tobie podwinie się noga, a on wróci do Ciebie niczym niechciany łupież. Pamiętaj, że to zazdrośnik czerpie energię z Twoich porażek, pocieszając Cię i mówiąc, że wszystko będzie dobrze.

GBUR I PROSTAK

To gbur i prostak. Nie chce się dostosować, jest nietolerancyjny. Obraża wszystko i wszystkich. Im głośniej klnie tym wyższa samoocena. Angielskie wulgaryzmy : biegle.

DRAMAT URODZONEGO W POLSCE

Poznajesz typa/typiarkę po tym, że nie chcą z Tobą gadać, a to tylko dlatego, że jesteś niewystarczająco brytyjski/a. Niezależnie od czasu emigracji, ten typ nie czuje żadnego związku z Polską. Czuje się, jakby od zawsze płynęła w nim królewska krew. Gardzi wszystkim co polskie. Je i kupuje tylko angielskie produkty. Kumpluje się tylko z anglikami. Chce jak najszybciej zapomnieć o swoim pochodzeniu. Totalne przeciwieństwo obozowicza.

NORMALNY CZŁOWIEK

Jest ich naprawdę wielu. Każdy ma jakąś pasję, historię, bagaż doświadczeń i własne życie. Jest dla Ciebie miły, taki normalny. Nie zawieracie większych znajomości, ale też nie popadacie w żadne gównoburze. Jest fajnie i komfortowo. Może pomóc Ci gdy trzeba, ale może mieć też wywalone. Taki o normalny człowiek, który chce pracować, żyć i nie psuć nikomu krwi.

AMBITNY MÓZG

Kocham ten typ! Jest mądry, bystry i śmiały. Wie dokładnie po co tu jest. Ma plany i cele. Jest ambitny i inteligentny. Pracuje się i rozwija, ma ciekawe hobby, podróżuje, uczy się języka, ma swoją firmę, studiuje. Zna swoje atuty i je wykorzystuje. Jest perfekcyjnie pozytywny. Kocha życie, a życie kocha jego.

SWÓJ ZIOM

Poznajesz go i wiesz, że to swój człowiek. Jest taki jak TY. Czujesz, że pasujecie do siebie i wasza znajomość może być czymś więcej niż: cześć, ale zimno/leje/ ciepło/świeci słońce. Idziecie do pubu i wiedzie, że trafił swój na swego. Dogadujecie się i chcecie ze sobą spędzać więcej czasu. Po okresie próbnym okazuje się, że możesz na niego liczyć. Staje się Twoją nową rodziną na emigracji- a uwierz mi, że to cenniejsze niż funty!

***

Podsumowując muszę przyznać, że tak samo mocno lubię jak i nie znoszę Polaków na emigrze. Mam przeróżnych znajomych i poznając ich nie brałam pod uwagę narodowości, a to jakimi ludźmi są. Musiało kliknąć i już:) Nie czuję się też jakimś przegrywem, ponieważ opuściłam kraj. Ludzie nie emigrują tylko dlatego, że nie mają innego wyjścia, ale to temat na osobny tekst. Na koniec dodam, że powinniśmy się wspierać i być z siebie dumni, że tu żyjemy i idzie nam całkiem dobrze.

Na swoim instagramie poprosiłam osoby mieszkające na stałe, lub w przeszłości o ich opinie na temat Polaków na emigracji, jakieś doświadczenia. Zapytałam też czy na Wyspy wyjeżdżają tylko ludzie zdani na porażkę w kraju. Wypowiedzi były skrajnie różne, zobacz:

NIKOLA (od trzech lat w Angii) : uważa, że do Anglii wyjeżdża się głownie za pieniędzmi. Stara się unikać znajomości z rodakami. Zauważyła, że Polacy głownie klną i nadużywają alkoholu. Znajomi (obcokrajowcy) mają złe doświadczenia z Polakami.

ADA (od czterech lat w Szkocji): ma negatywne i pozytywne doświadczenia Wspomina, że wraz z mamą otrzymała pomoc po przeprowadzce do Szkocji od Polaków. Natomiast w szkole została wyśmiewana za niewystarczającą znajomość języka. Ada zauważa, że ludzie starsi są lepiej nastawieni do Polaków(zainteresowani krajem i kulturą), niż nastolatkowie. Uważa, że ludzie emigrują ze względu na język i sytuację finansową. Przez to co przeżyła Ada, jest nieufna zawierając nowe znajomości.

EWELINA (od 11 lat w Anglii): przez te lata spotkała już chyba każdy wyżej wymieniony typ Polaka. Pozytywne jest to, że dostrzegła wiele osób zawsze chętnych do pomocy, których motto to: jesteśmy w obcym kraju to powinniśmy sobie pomagać. Te osoby tworzą taką małą polską wspierającą się społeczność. Ewelina spotkała się z chamstwem, prostactwem, kombinatorstwem , czy typem któremu się wszystko należy. Uważa, że ludzie którzy emigrują są zmęczeni szarą polską rzeczywistością, biurokracją i mało sympatyczną postawą innych osób. W Anglii każdy się uśmiecha, jest grzeczny i pyta o twój dzień – nawet jeśli ma to głęboko gdzieś. Kultura ta sprawia, że jakoś tak żyje się lepiej. Ewelina zauważyła, że na emigracji jest nieufna i surowa w stosunku do nowo poznanych ludzi, niezależnie od pochodzenia.

ANIA (mieszkała w Anglii ponad 5 lat): niestety nie ma dobrych wspomnień odnośnie naszych rodaków. Zauważyła, że wielu z nich nie szanuje kultury i obyczajów państwa w którym się znaleźli. Nie umie się dostosować, przyklejając tym samym złą łatkę reszcie naszego narodu. Anię rozbawił fakt przyjeżdżania bez znajomości języka i wyjeżdżania z amnezją względem ojczystego. Przecież to norma, że można zapomnieć polski przez dwa miesiące. Ania była lubiana przez Anglików i sama darzyła ich wielką sympatią. Nie ufała natomiast Polakom, którzy gonili za funtem i często zapominali jakie były ich początki w Anglii.

SANDRA (dobrych kilka lat w Anglii): jest nieufna w stosunku do Polaków. Nikogo nie skreśla, chyba, ze zaczyna być traktowana z góry, albo gdy ktoś wylewa jad zazdrości. Negatywy dotyczące rodaków: przeklinanie (na ulicach), nietolerancja (powinno się akceptować inną kulturę język, zwłaszcza, że nie jest się u siebie), wszechobecna zazdrość rozrastająca się jak bluszcz. Pozytywy: bardzo dużo ambitnych i inteligentnych osób, umiejętność odnalezienia się w każdej sytuacji. Sandra przyznaje, że ma dużo szczęścia, ponieważ do tej pory spotkała na swojej drodze tylko życzliwych Polaków. Sandra jest lubiana w pracy i doceniana za swoją inteligencję i pozytywne nastawienie.

BASIA (mieszka tu tak długo, że mogłaby zapomnieć polskiego): ma skrajnie różne doświadczenia z Polakami. Uważa, że trzeba na nich uważać, bo często chcą się wzbogacić na nowych na Wyspach (wynajem mieszkań/ pokojów za okropnie duży czynsz: wykorzystywanie niewiedzy). W pracy: rywalizacja, podkładanie sobie kłód, zazdrość. Basia nawiązała w Anglii niesamowicie wartościowe znajomości. Wie, że może zawsze liczyć na swoich przyjaciół i już nieraz sprawdziła swoją emigrancką rodzinę w trudnych sytuacjach. Wszyscy w pracy uwielbiają Basię, zwłaszcza za jej dobre serce i dystans do siebie.

***

A jakie są Twoje doświadczenia? Myślisz, że w innych państwach Polacy reprezentują inne typy? Koniecznie napisz, bo jestem niesamowicie ciekawa <3 Buziaki

2 komentarze

Możliwość komentowania jest wyłączona.