Gdybym miała zestawić święta Wielkanocne ze świętami Bożego Narodzenia w jUKej, to te pierwsze wypadają baaaardzo słabo. Może dlatego, że są mniej komercyjne, nie mają światełek i brokatu? Może dlatego, że ludzie nie praktykują wiary, a może dlatego, że jest ciepło i wszyscy wolą grilla? 

Easter – czyli po angielsku Wielkanoc. Dlaczego tak, dlaczego nie Great Night?  Bo angielska nazwa pochodzi od imienia anglosaskiej bogini wiosny Eostre. Pasuje! Bo przecież Wielkanoc to nic innego jak najważniejsze święto chrześcijan oraz symbol odrodzenia, nowego życia .

W Anglii z okazji tych świąt w Wielki Piątek oraz Poniedziałek Świąteczny są dniami wolnymi od pracy (Bank Holiday = ustawowy dzień wolny), lecz nie wszędzie. Niektóre sklepy, fabryki, miejsca pracy działają dalej według polityki firmy. I to już bardzo odróżnia te święta od innych. Bo przecież 25 grudnia wszystko jest zamknięte. 

Jakie jest podejście? Wiadomo osoby praktykujące mają 40 dniowy post, celebrują Wielki Tydzień, a w Niedzielę Wielkanocną udają się na uroczystą mszę. Nie jest tutaj znane ani praktykowane święcenie produktów w wielkanocnym koszyczku (nie licząc Polaków na emigracji). Gdy opowiadam Anglikom o tym, są zafascynowani i mają milion pytań do. Jest to dla nich coś totalnie nowego i egzotycznego. 

Ok powyżej była mniejszość, a teraz co robi reszta? Reszta ma długi weekend. Wielkanoc to idealny czas na wyjazd, zakładając, że mamy wolne w pracy. No może nie w obecnej sytuacji, ale wcześniej tak. Idealny czas na grilla i ogarnianie ogrodu. W związku z kwarantanną mamy zamknięte wszystkie sklepy ogrodnicze, ale ! Próbowaliśmy się ostatnio dostać na farmę, by kupić trochę warzyw i owoców. Jak wjechaliśmy tak i wyjechaliśmy.. w Wielki Czwartek były tam tłumy ludzi! Bo na farmie można dostać również sadzonki, kwiatki i inne roślinki. W sklepach nie byliśmy, ale słyszałam od koleżanki, że wczoraj w Tesco dzikie tłumy i jakoś wszyscy dzięki magii świąt zapomnieli o odstępie 2 metrów oraz małej ilości osób, która może przebywać w sklepie. Cóż…

Święta Wielkanocne w Anglii są takie sobie… no nie czuć, nie czuć tej magii. Miałam niesamowite szczęście, że zeszłe święta spędziłam z rodziną w Polsce.  Napisałam nawet o tym felieton, z zakończeniem, kóre niesety idelanie się wpisało w obecną sytuację.

Apokalipsa czy Wielkanoc . Tekst 2019. (kliknij)

Tradycji Wielkanocnych w Anglii jest naprawdę niewiele, a to najważniejsze z nich.

Fish & chips, czyli ryba z frytkami. Popularna i dobrze znana wszystkim, a przynajmniej z nazwy. W Anglii je się ją głównie w piątki (ale nie tylko). Ma to właśnie związek z WIelkim PIątkiem i poszczeniem w tym szczególnym dniu. 

Hot cross buns, czyli aromatyczna słodka drożdżówka, pełna bakalii z charakterystycznym białym krzyżem na górze. Tradycyjnie spożywana w UK w Wielki Piątek, obecnie przez cały okres wielkanocny. Osobiście uwielbiam! Moje ulubione to z kawałkami czekolady i skórką z pomarańczy. Idealne by podgrzać, przekroić i zjeść z masełkiem 🙂 Ma również właściwości magiczne (nie! nie ma w niej gzybków). W niepojęty sposób można się nią uciapać na całej twarzy. Jak? No własnie jedząc i to jak!

Czekoladowe jajeczka, czyli wielkanocny must have! Gdy powiedziałam kiedyś, że na Wielkanoc gotujemy jajka i je dekorujemy, a nie mamy słodkich, to zaczęto na mnie patrzeć, jakbym co najmniej miała najgorsze dzieciństwo na świecie. Kiedyś w Anglii panował ten sam zwyczaj co u nas, ale po II Wojnie Światowej do UK przyszły pięknie zapakowane, pyszne jajka czekoladowe. I zostały na dobre, wypierając te kurze. Są we wszystkich rozmiarach, z przeróżnym nadzieniem. W Niedzielę Wielkanocną dzieciaki po przebudzeniu szukają po domu, a nawet w ogrodzie jajek wielkanocnych (tak tych słodkich) ukrytych przez Króliczka (tak przynajmniej myślą do pewnego wieku). Swoją drogą nikt nie zastanawia się jak królik znosi jaja? A może ma swoją kurzą mafię do tego? No ja bym na pewno miała dużo pytań do rodziców, jeśli wychowywałabym się w tej kulturze. 

Co z lanym poniedziałkiem? Proszę Was, takiego zwyczaju tu nie ma. Brytyjczycy mają wystarczająco deszczu z nieba, by jeszcze sobie dokładać samemu. Więc w poniedziałek albo lecą do sklepów, albo do rodziny, albo wracają z urlopu, albo są w pracy. 

Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam nieco obraz tutejszych “świąt”. Wiem, że te będą inne, wyjątkowe w złym tego słowa znaczeniu. Nie tylko dla nas, nie tylko dla Brytyjczyków, ale dla wszystkich. 

Życzę Wam dużo zdrowia! Dużo wytrwałości w tym czasie niełatwym i wystawiającym na próbę codziennie. Byście mogli pogadać z rodziną chociaż na skype, żebyście mogli być! Ściskam Was mocno i pozytywnie!

Uciapana ja! Już rozumiecie? No nie da się… albo ja nie umiem ich jeść.

Wesołych Świąt!