– Sylwia, a co z tym brexitem? –  nie wiadomo tato, a co ma być?

– No ja nie wiem, taka spokojna jesteś… a nie deportują Was?

I w tym momencie czuję się, jak nielegalny meksykański emigrant którego zlokalizowali właśnie federalni.

Tata co trochę porusza ten temat, ale gdy zapytał mnie o deportację, zaczęłam się śmiać do granic uduszenia własną śliną. Generalnie brexit obchodzi mnie tyle co zeszłoroczna kolekcja w Prajmanim, ale tyle się o tym gada (chociażby w pracy), słyszy w radio i telewizji, że nie da się być tak zupełnie obojętnym. Spokojnie, nie jestem taką całkowitą ignorantką/ idiotką którą nie obchodzi wizja ewentualnej deportacji (śmieje się w duchu na samo wspomnienie tej rozmowy), to co mnie dotyczy bezpośrednio wiem- ALE i tak się wszystko może zmienić. Bo tak naprawdę to nic nie wiadomo… a nuż, okaże się, że tato miał rację i otworzy nowy biznes jako proroczy Wiesławo 🙂

Co to jest ten brexit? To skrót utworzony od słów „British exit” – czyli opuszczenie, (sorki, chęć opuszczenia) Uni Europejskiej przez Wielką Brytanię.

Proces brexitowania trwa od kiedy pamiętam, a tak naprawdę od kiedy przeprowadziłam się do Anglii (dokładnie czerwiec 2016). Nic tak naprawdę nie dało się odczuć aż do ostatnich kilku miesięcy kiedy zaczęła się ogólnonarodowa panika i wkurwienie. Nikt też  nie wie, co się stanie. Niektórzy się śmieją (bo co im zostało), niektórzy żałują, że głosowali za wyjściem, inni stresują się niepewnym jutrem, jeszcze inni chcą twardego brexitu byle by ta farsa się skończyła, a jeszcze inni mają to wszystko głęboko w dupie. Jedno jest pewne – brexit łączy obecnie Brytyjczyków lepiej niż Heineken.

green and white male gender rest room signage

Dnia 29 marca miał nastąpić długo wyczekiwany brexit, a prorocze słowa mojego ojca miały wejść w życie. I co? I nic! Termin został przesunięty o dwa tygodnie. Wiecie, tak naprawdę to z tym brexitem nic nie wiadomo, czy w ogóle wejdzie w życie i czy do niego dojdzie. Opcji jest póki co milion pięcet sto dziewięcet…

Jakie?

– kolejne przedłużenie, czyli zabawa w liceum i przeniesienie testu na kolejny tydzień, a i tak wiadomo, że nikt się nie przygotuje,

– parlament zaakceptuje to co wynegocjowała pani premier z unią, chociaż już trzy razy odrzucili, (czwarte odrzucenie możliwie w drodze) – to jest chyba definicja desperacji,

– twardy brexit, czyli opuszczenie UE bez żadnych ustaleń, twarde lądowanie, płacz i tęsknota za pomarańczami,

– kolejne referendum: czyli zapytamy ponownie Brytyjczyków, czy nie zmienili czasem zdania na przestrzeni trzech lat,

– oraz ostateczność ostateczności, czyli przyjście na kolanach do UE i proszenie by im zostały wybaczone trzyletnie chwile słabości i zwątpienia w świętość i nieskalaność tego związku, by przyjęli z powrotem córkę marnotrawną i zapomnieli o całej sprawie i żeby wszystko wróciło do normy jak nigdy nic <3

Jak napisałam opcji jest jeszcze więcej, ale ten wpis nie jest polityczny jak ja sama i chciałam tylko napisać co ogólnie w Brytani piszczy (oprócz tego cholernego wszechobecnego wiatru).

WhatsApp Image 2019-04-06 at 20.19.39

 

 

Możecie się jeszcze zastanawiać, dlaczego tak wiele osób podpisało się za opuszczeniem UE. Cóż.. propaganda, obiecanki cacanki i inne powody które skłoniły ludzi. Każdy z nich miał jakieś, niekoniecznie złe. Natomiast jak to obecnie wygląda już każdy wie… nijak a brexit jest pewny jak to, że do trzydziestki będę wyglądać jak modelka Victorii Secret.

Buźka

0 komentarzy

  1. Pingback: Anglia ino dla Polaków – KOLOKWIALNIE NA EMIGRACJI