Człowiek X:  Ty to musisz mieć angielski pryma sort skoro jesteś biurwą w tej Anglii?

Ja: HAHAHAHAHA…  No chyba nie !

facetune_03-03-2019-12-20-55

Moja obecna praca dała mi niesamowitego kopa językowego, a zaczynając tam, rzuciłam się trochę na głęboką wodę – ale kto nie ryzykuje ten nie mówi po angielsku.

Gdy przyjechałam na wyspy prawie 3 lata temu myślałam, że mówię całkiem zacnie. W końcu miałam za sobą epizody prac sezonowych w jUKej, ale jak to mówią mądrzy ludzie, nic bardziej mylnego!

Na początku było ciężko, a praca w której byli rodacy wcale nie pomagała. Zawsze można było się dogadać w swoim języku bez gimnastykowania z obcym. Życie na emigracji leciało do przodu, a ja z językiem zostawałam w tyle. Pamiętam ten okres, kiedy bałam się wykonać głupi telefon, żeby coś załatwić, iść do banku czy w inne miejsce które jednak wymagało tego języka w gębie. Nie miałam znajomych, nie miałam życia towarzyskiego… cała moja pewność siebie i ogólne zadowolenie z życia poszło w pizdu. Czemu?  Przez brak  języka! To nie tak, że wcale nie mówiłam – nie mówiłam ani nie pisałam na tyle płynnie, aby wyrazić językiem  swoją osobowość. Nie umiałam zawalczyć o siebie, pokazać jaka jestem naprawdę, żartować, kłócić się czy coś załatwić. Czułam, że zostałam w Polsce, moje JA zostało w Polsce, a moje tu i teraz jest jakieś takie bezpłciowe, takie nie moje. Przestałam się lubić, przestałam się cieszyć- byłam permanentnie zestresowana i wystraszona. Odejście z wcześniej wspomnianej pracy było dla mnie naprawdę ogromną zmianą i dobrą decyzją. Poczułam się wolna, wiedziałam, że w nowym miejscu zacznę z nową kartą. To tak jakbyście byli w szkole albo na studiach i we wrześniu/ październiku zaczynacie w nowym miejscu. Nikt nic o was nie wie, to jak wykorzystacie tę szansę zależy tylko i wyłącznie od Was.

Zaczęłam się przygotowywać do rozmów o pracę, a gdy moja pierwsza tak profesjonalna i wymagająca znajomości rosyjskiego i angielskiego okazała się sukcesem – poczułam jak wracam do swojego ciała.  Z powodu problemów komunikacyjnych (jeszcze wtedy nie byłam zmotoryzowana) musiałam zrezygnować z przyjęcia oferty pracy. To nic, poszłam za ciosem na kolejną – dostałam. Sprawdzałam wtedy angielskie „matury” . Dużo nauczyłam się z czytania tych wypracowań oraz dzięki pomocy niesamowitej Vivienne, która uczyła mnie angielskiego przy okazji pracy.  Wtedy poczułam, że nie muszę znać perfekcyjnie języka, z czasem się go przecież nauczę, ale nie mogę się  bać! Zaczęłam rozmawiać – jak umiałam. Gdy czegoś nie rozumiałam, mówiłam, że nie rozumiem – aż do skutku. Zapisywałam nowe słowa, zadawałam też dużo pytań odnośnie życia w jUKej. Byłam spragniona rozmów i wiedzy o miejscu które do tej pory przyprawiało mnie o stan depresyjny.

Często popełniałam błędy z których Viva potrafiła się śmiać cały dzień. Wytłumaczyła mi, że jeszcze nigdy nie słyszała takiego połączenia słów, albo takiego tłumaczenia (często robiłam kalki językowe z polskiego).  Kiedy zrozumiałam co palnęłam, sama płakałam ze śmiechu. Usłyszałam wtedy od niej : NIE PRZEJMUJ SIĘ JAK MÓWISZ, WAŻNE ŻEBY CIĘ ZROZUMIANO. A JAK PALNIESZ GAFĘ TO SIĘ ŚMIEJ Z INNYMI,BO CO CI WIĘCEJ ZOSTAŁO. POZA TYM, MOŻESZ ZAWSZE ZROBIĆ Z TEGO SWÓJ ATUT.  Zrozumiałam to w następnej pracy, w której często jest przekazywane dalej co dziś akurat wymyśliłam… wszyscy się śmieją i ja się śmieję. Kiedyś miałam ambicje, żeby mówić z perfekcyjnym akcentem – staram się, ale też uwielbiam rozbawiać swoich kolegów mówiąc po angielsku z mocnym rosyjskim akcentem. Sami nawet próbują nieudolnie naśladować moje zdeformowane już  Ciiiirssssss (cheers – dzięki).

1f4e7ff0-0a7f-41fc-98aa-500877ae17a8

W obecnej pracy, szybko zrozumiałam, że ludzie mają wywalone na to jak mówisz, a słuchają jedynie co mówisz. Od początku zaczęłam gadać, wróciłam do siebie. Poznałam świetnych ludzi, z niektórymi nawet złapałam mocniejsze relacje. Ta praca jest idealna do nauki angielskiego! W biurach wiadomo, jak nie ma co robić to się pije kawę i gada- a wszyscy są bardzo szczęśliwi, żeby odpowiadać mi na zadawane pytania. O życiu, o kulturze, prawie, ludziach, języku: WSZYSTKIM. Są naprawdę zachwyceni tym, że kogoś to interesuje, a ja robię później hyc na bloga i Wam to  opisuję:)

Na koniec , to na co czekacie najbardziej – moje największe wpadki językowe, a było ich znaczenie więcej.

  • PRZEPRASZAM, GDZIE ZNAJDĘ PODWÓJNE GÓWNO NA ŁÓŻKO?

sheet – prześcieradło, arkusz papieru

shit – gówno

Oba te wyrazy jak dla mnie brzmią bardzo podobnie. Trzeba uważać z wymową bo jest naprawdę zdradliwa. W pracy próbowali mnie uczyć wielokrotnie wymowy, ale jestem na tą wiedzę wyjątkowo odporna. Jednego dnia będąc w IKEA, nie mogłam znaleźć prześcieradła na łóżko o rozmiarze (double), więc znalazłam panią i prosto w twarz zapytałam o gówno. Dziewczyna prawie udusiła się własną śliną, po czym mówiąc, że słodko wymawiam to słowo zaprowadziła mnie do szukanego prześcieradła, a nie toalety.

Raz w pracy udało mi się zapytać klienta, gdzie zostawił swoje papiery, a przynajmniej to miałam na myśli… chcąc użyć słowa SHEET, wyszło:

PRZEPRASZAM, GDZIE ZOSTAWIŁEŚ SWOJE GÓWNO?

Mężczyzna zaczął się uśmiechać i spokojnie odpowiedział: W TOALECIE, O PORANKU.

Padłam… Morał? Prześcieradła zamawiam online, a zamiast słowa SHEET, używam DOCUMENT albo PAPER, dużo bezpieczniejsze 🙂

  • CZY CHCESZ ZOBACZYĆ MOJĄ PIPKE?

pussy-  kotka, kiciuś (ale też) pipa, ci*pa

cat- kot, kocur

Byłam zaskoczona, kiedy zauważyłam, że gdy ktoś mówi o swoim kocie, używa słowa PUSSY, jeśli jest to kotka. Mało kiedy ogólnie, jak nas uczono w szkole, czyli CAT. Wielokrotnie słyszałam, moja PUSSY zrobiła to, albo poszła tam… Chciałam się pochwalić i  ja swoim kotem. Ci co mnie śledzą na insta, wiedzą, że mam kotkę PUSIĘ, która tak naprawdę nie jest moja. Miłość natomiast nie wybiera i czasami ją kradnę.  Pusia przychodzi na jedzonko, mizianko i zabawę. Ja mam kota, a gdy wyjeżdżam, nie muszę się martwić z kim ją zostawić. Wiem, że gdzieś tam na ulicy jest jej oryginalna rodzina, która o nią zadba. W pracy wszyscy śledzą naszą miłość. Ostatnio nagrałam ją jak się bawimy. Chciałam się pochwalić filmikiem, ale nie przemyślałam trochę sytuacji. Po pierwsze w zespole tego dnia miałam samych facetów, a po drugie mówiłam to ja.. kobieta. Więc zapytałam: Do you want to see my pussy?

Po czym zrobiłam się czerwieńsza niż barszcz na święta, a reszta wybuchnęła śmiechem.

Kasztana robię z siebie non stop. Przy tłumaczeniu tytułów filmów, gdy nie znam oryginalnych tytułów, gdy próbuję wymyślić nazwę czegoś, czy też,  gdy mylą mi się słowa… Tu krótka historia jednego przeziębienia:  miałam katar, mówiłam zamiast  RUNNY NOSE, RAINING NOSE… czyli, że mój nos jest deszczowy. I wiele wiele wiele innych gaf. Ale czy się przejmuję? Nie! A co robię, żeby rozładować sytuację i pokazać, że mnie to też śmieszy. Zostawiam, Wam gotowe zwroty, których namiętnie używam i które naprawdę działają 🙂

” Oh… English is so complicated”

„English is not my first language, It’s third”

„My English learning is still in progress”

„I can’t be good at everything”

„My English is still better than your Polish”

Mówcie, mówcie i jeszcze raz mówcie. Jak? Tak, jak umiecie. Chcecie zażartować, śmiało – nie zrozumieją raz, może uda się następnym. Z czymś się nie zgadzacie, nie siedźcie cicho. Czegoś nie rozumiecie- nie przytakujcie kiwając głową, a poproście by ktoś mówił wolniej, powtórzył, albo wyjaśnił inaczej. Gdy ktoś was poprawia, zapamiętajcie i weźcie to jako darmową naukę, a nie przytyk. Nie bójcie się oceniania, ani tego, że mówicie gorzej od kogoś kto urodził się z tym językiem. Nikt was tu nie będzie oceniał. Brytyjczycy od lat mają u siebie emigrantów z różnych części świata i są przyzwyczajeni do tego, że ktoś mówi inaczej niż oni. Wydaje mi się nawet, że lubią tą różnorodność.

Buziaki

41dcd817-714b-4d2f-a74f-14a1730e9ecc

  • Zachęcam Was do komentowania i dzielenia się własnymi wpadkami i nie tylko, może dowiem się i ja czegoś nowego i zostanę dzbanem o jeden raz mniej.
  • Jeśli podoba Wam się wpis i to co robię, możecie podać w rogu swojego maila i mieć pewność, że nic Was nie ominie. Jeśli znacie kogoś, komu ten tekst by się spodobał/ przydał – bierzcie i udostępniajcie go śmiało.
  • Macie instagrama? Czekam na Was, mój nick: SUCHANKOWA.
  • Po ostatnie, dziękuję, że dotrwaliście do końca <3

0 komentarzy

  1. Pingback: RADY CIOCI SYLWII: pierwsza wizyta w jUKej? – KOLOKWIALNIE NA EMIGRACJI